Skip to content

Kilka lat temu spotkałam się ze stwierdzeniem, że na urlopie macierzyńskim nie da się rozwinąć firmy. Uśmiechnęłam się. Bo wiem, że się da, jestem tego żywym przykładem. Wiele kobiet próbuje wystartować z czymś swoim właśnie w tym czasie – zakładają profile w social mediach, sklepy, marki osobiste. I choć z zewnątrz wygląda to na „hobby po godzinach”, to często to właśnie te projekty zmieniają ich życie.

W społeczeństwie nadal funkcjonuje obraz matki, która powinna całkowicie poświęcić się dziecku. Do tego dochodzi jeszcze moda na „mamę nieidealną” – zmęczoną, zapomnianą, bez chwili dla siebie. I choć jest w tym dużo prawdy, to chcę pokazać inną perspektywę, że można być mamą i równocześnie tworzyć coś swojego, mieć swój mały kawałek świata.

Otworzyłam biznes będąc w ciąży

Od zawsze czułam, że etat nie jest dla mnie. Po pierwsze, gdy szukałam pracy na etat ponad 10 lat temu, było mi ją bardzo trudno znaleźć. Po drugie, chciałam pracować po swojemu – mieć wpływ na to, co tworzę, z kim współpracuję i w jakich godzinach pracuję. Przez rok pracowałam na umowę zlecenie w firmie, która wprowadziła mnie w tematy sklepów online, marketingu i SEO, traktowałam tę pracę, jak etat – pracowałam od 7:00 do 15:00, były to godziny pracy, które sama sobie wybrałam, bo miałam taką możliwość. Niestety atmosfera w firmie była dla mnie zbyt stresująca i nie działała dobrze na moje zdrowie mentalne, więc pewnego dnia postawiłam wszystko na jedną kartę.

Zaczynałam od fotografii, ale finalnie postawiłam na grafikę i tworzenie stron internetowych (zobacz moją firmę). Udało mi się uzyskać dotację z Urzędu Pracy – to był ogromny krok. Firma została zarejestrowana 23 maja 2016 roku. Dwa tygodnie później dowiedziałam się… że jestem w 21 tygodniu ciąży. Tak, sama nie mogłam w to uwierzyć (i lekarze też nie, bo już prawie robiłam badania na niepłodność).

Pierwsza reakcja? Mieszanka radości i totalnej paniki. Bo jak rozwijać biznes, gdy w perspektywie jest poród, wyprawka, badania, ZUS? Miałam dwa wyjścia: poddać się albo działać. I wybrałam to drugie.

Firma i noworodek – da się to połączyć?

Pracowałam do samego dnia porodu. I zaraz po. Odpisywałam na maile, ogarniałam bieżące sprawy, bo wiedziałam, że jeśli odpuszczę, to będę miała tylko więcej do nadrobienia. Nie było łatwo. Antek był malutki, potrzebował mnie niemal non stop. Z czasem zaczęłam wypracowywać swój rytm. Wiedziałam, kiedy śpi, kiedy potrzebuje bliskości, kiedy mogę na chwilę usiąść z laptopem. I każdą taką chwilę wykorzystywałam na maksa.

Przez pierwsze trzy miesiące byłam z nim sama. Potem na kolejne dziewięć miesięcy urlop macierzyński przejął mój mąż. To nie była łatwa decyzja – finansowo trochę (albo i dużo) straciliśmy (moja firma nie miała jeszcze roku!), ale zyskaliśmy coś ważniejszego – czas. Dla mnie, dla dziecka, dla rozwoju firmy. Dziś mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem – to była jedna z najlepszych decyzji w naszym życiu, choć nie była łatwa. Najtrudniejsze było dla mnie radzenie sobie z opiniami i komentarzami (nieproszonymi) od osób z zewnątrz (również bliskich), nikt w takich sytuacjach nie potrzebuje słyszeć obaw typu „jak sobie dacie radę”, które tylko podsycają lęki.

Jak zorganizowałam pracę z dzieckiem?

Nie miałam niani, nie oddałam dziecka do żłobka. Pracowałam w domu – przy stole w kuchni, z laptopem na kolanach, czasem stojąc w drzwiach z telefonem w ręce. Oczywiście, gdy mąż był w domu wszystko było łatwiejsze, bo mógł część obowiązków domowych czy rodzicielskich w danym momencie wziąć na siebie, gdy działo się coś pilnego. Odkąd wrócił do pracy musiałam przyjąć zupełnie inny tryb – napiszę o mojej rutynie. Oto kilka zasad, które mi pomogły:

1. Praca, gdy dziecko śpi

To święty czas. Nie ogarniałam wtedy domu, nie składałam prania. Siadałam do komputera i działałam. Nie chcę w tym miejscu propagować pracoholizmu, bo jeśli nie masz siły, aby pracować i potrzebujesz odpoczynku, to odpocznij! Są różne dzieci i różne sytuacje w życiu, trzeba zorganizować codzienność pod te sytuacje. Inna będzie rutyna mamy, która ma spokojne dziecko kochające drzemki i regularny sen, a zupełnie inna, gdy dziecko jest żywe, mało śpi i potrzebuje dużo uwagi. Mój drugi syn właśnie taki jest i praca z dwójką małych maluchów (różnica niecałe 2,5 roku) naprawdę momentami mnie przerastała. I powtórzę się – zrobiliśmy z mężem dokładnie to samo, przejął mój urlop macierzyński, wrócił po nim do pracy i po jakimś czasie przeszedł na urlop wychowawczy (z uwagi na moje problemy zdrowotne).

2. Wcześniejsze wstawanie

Zaczęłam walczyć o poranne godziny, nawet 1-2h przed pobudką dziecka robią ogromną różnicę w zmniejszeniu się rzeczy „to do”. Im dziecko jest starsze, tym Twoja rutyna pracy będzie inna, w tym wpisie skupiam się na rozwinięciu firmy na urlopie macierzyńskim – dla mam, które tego chcą, absolutnie nikogo do niczego nie namawiam.

3. Pomoc bliskich

Moja mama często zabierała Antka na spacer. Mąż przejął sporo obowiązków. Dzięki temu mogłam skoncentrować się na pracy, a nie tylko „gasić pożary”.

4. Praca z doskoku

5 minut przy mailu, 10 minut przy grafice – każda chwila miała znaczenie. Przestałam czekać na idealne warunki, bo… one nie nadchodzą.

5. Praca, gdy mąż wraca z pracy

Dwie godziny wieczorem potrafią uratować cały dzień. Wystarczy dobrze je zaplanować.

6. Wyjdź z domu lub idź do innego pokoju

Nie praktykowałam tego zbyt często, bo wygodniej pracuje mi się na dużym monitorze, jednak bywały momenty, np. konsultacje online, kiedy musiałam wyjść do innego pokoju i było ok. Tata zajmował się dzieckiem. Możesz udać się do jakiegoś miejsca co-workingowego, restauracji lub kawiarni. Słyszałam też o takim sposobie i żałuję, że nie mieszkam w mieście – dziewczyny w dwójkę spotykają się u jednej z nich w domu i gdy jedna pracuje, druga zajmuje się dziećmi. Myślę, że to super opcja!

Czy było idealnie? Nie. Czy było warto? Bardzo.

Były momenty zmęczenia, frustracji, łez, ale były też ogromne postępy, pierwsze zlecenia, pierwsi klienci, pierwsze zachwyty nad moją pracą. I to dawało mi siłę, żeby iść dalej. Media in Motion to dziś nie tylko firma, to część mojego życia. Rozwijałam ją w trudnych warunkach, ale dzięki temu wiem, że nie boję się żadnych wyzwań. Wiem też, że wszystko zaczyna się w głowie i to od naszego podejścia zależy, co zrobimy z tym, co nam życie przynosi.

A Ty?

Jeśli jesteś mamą i masz w głowie pomysł – działaj. Nie czekaj na idealny moment, bo on nie istnieje. Zacznij od małych kroków. Każdy dzień to szansa, żeby być bliżej celu. Macierzyństwo nie wyklucza pasji, rozwoju i sukcesum, może być Twoją siłą.

7 komentarzy

  1. Sisters92 | pojedztam.pl
    6 lutego @ 12:26

    Bardzo cenimy sobie, Kasiu, współpracę z Tobą, bo zawsze dajesz coś więcej od siebie, niż przewidziane w ustaleniach. To fantastyczne, jak Media in Motion nabiera rozpędu, a Ty przy tym spełniasz się zawodowo, jak i prywatnie. Wspaniale, że udaje Ci się łączyć wszystkie aktywności życia w jednym. A Antoś jest cudowny <3

    Reply

    • Kasia - Mama Freelancerka
      6 lutego @ 22:38

      Dziękuję <3 ostatnio wiele osób mi mówi, że daję dużo od siebie i muszę przyznać, że mnie to dziwi; nie wiem, jak można pracować inaczej, wytyczać takie sztywne normy, to kompletnie mija się dla mnie z pojęciem współpracy.
      Czasami się dziwię, jak mi się to udaje, bo są momenty grozy 😀
      To prawda, Antoś jest cudowny 🙂

      Reply

  2. Kasia z CzasNaZiemi.pl
    7 lutego @ 10:46

    Ha Ha! Właśnie w tym tygodniu wrzuciłam tekst o podobnej tematyce. Zza kulis.
    Wielki szacunek za Twoją determinację. Jak się lubi to co się robi to i o motywację jest zapewne łatwiej. Tworzysz świetne rzeczy. Teraz wiem, że powstają one np. o 5 rano;-).
    Super w takim trybie pracy jest to, że możesz być przy dziecku obserwować jego postępy;-) Choć to wymaga pracownia o innych porach dnia. Za to momentów z synkiem, patrzenia codziennie jak chodzi, zaczyna mówić itd. nikt Ci nie odbierze. A do tego jak jeszcze spełniasz się zawodowo to jesteś przykładem kobiety sukcesu! Jak się chce to można i przy dziecku rozwijać swoje projekty!
    Ja też bardzo lubię wczesne poranki i pracę o tej porze;-)

    Reply

    • Kasia - Mama Freelancerka
      7 lutego @ 21:42

      Zaraz do Ciebie biegnę czytać 🙂
      Masz rację, jakbym tego nie lubiła, to pewnie bym się tak nie starała.
      Dziękuję <3 5 rano to dobra pora na pracę 😀
      Dokładnie, to jest najtrudniejsze, podzielenie tej pracy na mniejsze części, to jest trudne zarówno przy pisaniu posta blogowego (bo wiesz, że jak masz natchnienie, to musisz napisać to teraz), a jeszcze trudniejsze przy projektowaniu stron, czy grafiki, a o konsultacjach przez skype czy telefon nawet nie wspomnę. Trzeba wszystko układać pod dziecko, ale to cudowne patrzeć, jak każdego dnia robi się taki dorosły, rozumny, naprawdę mądry, zadziwia mnie to ostatnio niesamowicie.
      Kasiu, Ty też super sobie radzisz, także też jesteś kobietą sukcesu! 🙂
      Najpiękniejsze poranki są wiosną, zawsze wtedy otwieram drzwi na oścież, żeby czuć to chłodnawe, rześkie powietrze.

      Reply

      • Kasia z CzasNaZiemi.pl
        8 lutego @ 20:54

        Jestem;-) Dla mnie sukcesem jest fakt, że mogę być obok dziecka i przytulić go jak zapłacze.
        Jak Maluch kończy rok to jego rozwój mowy zaczyna być niesamowity:-)
        A wiosną poranki są najlepsze. Wtedy wcześnie rano jest nawet łatwo wstawać. Na wsi to już wogóle są piękne. Jeszcze ptaki śpiewają. Myślę, że właśnie takie okoliczności przyrody mogą zrekompensować brak Starbucksa w okolicy;-)

        Reply

        • Kasia - Mama Freelancerka
          8 lutego @ 22:49

          Mnie w ogóle zadziwia jego rozwój właśnie po tym, jak skończył rok. Gadam o tym na okrągło wszystkim, ale to jest takie fascynujące, że jeszcze dwa miesiące temu nie za bardzo czaił, o co nam chodzi, a teraz to zupełnie inne dziecko, które w ogóle słucha jak się do niego mówi i widać, że rozumie. Pewnie wiesz o co mi chodzi, bo też tego doświadczasz 🙂
          Haha! 😀 myślę, że tak. Ptaki, kogut, odgłosy budzącego się życia, w porankach jest niesamowita magia.

          Reply

  3. Rutyna mamy freelancerki i roczniaka - Mama Freelancerka
    13 lutego @ 20:17

    […] mojego dnia od jakiegoś czasu zmienił się diametralnie. Jak wiecie z ostatniego wpisu jestem obecnie z Antosiem przez większość dnia sama, więc oboje musieliśmy wypracować sobie […]

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *